01 02 03 04 05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22

Dzień 2
03.08.2004
Wtorek
Start: 8:40

FOTOGALERIA (otwiera się w osobnym oknie)

Gospodyni rano częstuje nas chałką i kawą. Zjawia się też jakaś sąsiadka samochodem i częstuje nas walutą (3.50E). Wkrótce po śniadaniu wyruszamy. Płaska droga i wiatr w plecy owocuje świetną średnią przedpołudniową, która u mnie wynosi ponad 24km/h. Po przejechaniu 20km zatrzymujemy się na postój przy ławce ze stolikiem pod kasztanowcem. Planujemy zrobić sobie kaszkę, ale wychodzi na jaw fakt, iż nikt z nas nie wziął zapalniczki, co uniemożliwia uruchomienie kuchenki gazowej. Tomek wyrusza na poszukiwania urządzenia zapalającego, które po kilka minutach owocują nabyciem zapalniczki za jedyne 1Euro. Delektujemy się pysznymi kaszkami Bobovita lub Nestle :) Wkrótce wyjdzie na jaw, że Nestle ma gorszy smak i trudniej rozmieszać.
Słońce przyświeca dosyć mocno. Na razie jest dosyć nudno, jedziemy przez tereny rolnicze - pola słoneczników, kukurydzy i inne. Przed Wiener Neustadt na horyzoncie pojawiają się zarysy gór. Przejeżdżamy przez miasto, za którym okazuje się, że musimy porządny kawałek przejechać niefajną dwupasmówką. Po przejechaniu 80km średnia prędkość trochę spada, a my opadamy z sił - daje się we znaki wczorajsza podróż i krótkie spanie. Podejmujemy decyzję o zjechaniu w sosnowy las. Rozkładamy karimaty i leżymy sobie między drzewami grubo ponad godzinę. W okolicach Gloggnitz spotykamy się z trasą z roku 2002. Wkrótce rozpoczynamy zabójczy podjazd. Szczególnie pierwszy etap podjazdu na bezimienną przełęcz jest niemożliwie stromy. Robimy chwilę przerwy przy kamerze na drzewie. Co tam robi, nikt nie wie, choć hipotez jest wiele (pilnowanie poletka fasoli, zapobieganie śmieceniu). Podczas podjazdu mam kilka razy problem z zakleszczaniem łańcucha - paskudna sprawa szczególnie po kupieniu SPD, gdyż może wydatnie pomóc w pocałowaniu asfaltu. W sumie podjeżdżamy ok. 4km i na szczycie odpoczywamy na ławce. Mamy świetny widok na zamek, który jest własnością prywatną. Może wypadałoby kiedyś w takim miejscu zastukać z pytaniem o nocleg? Przejeżdżamy jeszcze kawałek pod górę, po czym ubieramy się w kurtki i rozpoczynamy fajny, szybki zjazd. Pod koniec zjazdu okazuje się, że Tomek znalazł nam nocleg w miejscowości Otterthal. Oczywiście przy pierwszej próbie. Rozbijamy namioty u rodziny sympatycznego emerytowanego stolarza (zawód można rozpoznać po jego lewej dłoni bez palców). Gospodarz częstuje nas piwem i rozmawiamy sobie trochę. Paweł od piwa wolał wodę z sokiem malinowym, a Marcin żałuje, że również nie dokonał takiego wyboru.
Noc jest chłodniejsza niż wczoraj. Widać miliardy gwiazd.

Dystans: 110.87km
Czas jazdy: 5:46:09
Prędkość średnia: 19.21km/h
Prędkość max: 56km/h

poprzedni dzień / następny dzień