05/08/2002 poniedziałek || dzień05

Wiedeń - Bad Voeslau - Bad Fischau

Wyjazd z pola raczej późny - jest okazja do wyprania paru rzeczy więc z niej korzystamy. Ubrania tradycyjnie będą cały dzień się suszyły na sakwach. Ok. 11 opuściliśmy pole. Środkiem Dunaju, tak jak wczoraj, wróciliśmy po wyspie do centrum. Po drodze zaczepiamy innych rowerzystów, Tomek wywiaduje się, gdzie są najlepsze i najbliższe sklepy rowerowe. Do jednego z nich się udajemy. Strasznie długo czeka Tomek na obsługę, ale w końcu kupuje 5 szprych. Potem długo wymienia tą uszkodzoną. W międzyczasie obserwujemy ciekawe zajście - laweta specjalnym dźwigiem ładuje na siebie BMW, które za długo parkowało (w centrum Wiednia jest strefa krótkiego parkowania, o ile dobrze rozumiem niemieckie napisy :)) Kiedy samochód jest w górze zauważam obok pana z kluczykami w ręku z rozpaczą patrzącego na prawdopodobnie swój pojazd. Po naprawieniu usterki jedziemy pozwiedzać. Osobiście bardzo lubię Wiedeń i byłem zadowolony z samego jeżdżenia to tu, to tam. Odwiedziliśmy Stephansdom, następnie świetny Hundertwasserhaus oraz pałac Belweder - chciałem sobie zrobić zdjęcie z rowerem, ale natychmiast spod ziemi wyrósł strażnik i poinformował nas, że bramy nie można przekraczać z rowerem. Przed bramą do ogrodów Belwederu spoglądamy na mapę szukając optymalnej drogi, która wyprowadziłaby nas ze stolicy z jej południowej strony. Trochę pomaga nam jakiś dziadziu, który co prawda niedowidzi, ale jakoś w końcu tłumaczy nam gdzie mamy jechać. Co prawda sami też tak byśmy pojechali, ale zawsze to miłe ;) O 15:30 opuściliśmy Wiedeń. Szklane wieżowce, Dunaj, zabytki i luksusowe samochody - wszystko zostało za naszymi plecami, a my drogą Noe-Sued Radweg jedziemy całkiem wygodnie wzdłuż jakiejś rzeki w kierunku celu. Po 30 kilometrach droga się kończy, jedziemy asfaltem. Pogoda niezła, nie za gorąco, nie zanosi się na żadne opady. Wyjeżdżając z Wiednia miałem na liczniku 22 km, a do 19:30 zrobiliśmy ponad 70. W Bad Fischau próbujemy na gospodarza. Próbujemy przy kościele - ksiądz nieobecny. Próbujemy jeszcze w czterech miejscach - wszędzie odmowy. Gdy już odjeżdżamy, pani z ostatniego domu krzyczy za nami i pyta na ile dni chcemy się rozbić. Oczywiście na jeden - okazuje się, że nie ma problemu. Po tym modyfikujemy pytanie, z którym zwracamy się do potencjalnych gospodarzy i od razu zaznaczamy, że chcemy przebywać u nich tylko jedną noc. Gospodarze mają świetny ogród, sami okazują się również świetni - zapraszają nas do stołu, robią herbatę i długo z nami rozmawiają. Dowiadujemy się, że pan cztery razy zdobył Grossglockner, pani "tylko" dwa. Po spożyciu kolacji udajemy się na spoczynek, uprzednio umywszy się w czystym strumyku, który przepływał za płotem wzdłuż ogrodu.

Czas jazdy: 5h 00min
Dystans dziś: 72,52 km
Dystans razem: 428,64 km
Prędkość średnia: 14,50 km/h
Prędkość max.: ? km/h