02/08/2002 piątek || dzień02

Fulnek - Odry - Lipnik - Prerov - Kromeriz - Zdounky

Pakowanie i śniadanie zajmuje nam stanowczo za dużo czasu, ale już wkrótce będzie lepiej... Na śniadanie oczywiście kubek kaszki niemowlęcej :) Ruszamy dalej zgodnie z zaplanowaną trasą. Dzień wita nas czterokilometrowym podjazdem. Nagrodą jest równie długi zjazd obfitujący w przyjemnie ostre zakręty (Paweł uprawiał ostry hardcore - jazda 50km/h lewym pasem na zakręcie o 180 stopni...). Dojechawszy do miejscowości Odry zrobiliśmy pierwsze zakupy. Po zjedzeniu/zapakowaniu wiktuałów ruszamy, a tylko na to chyba czekała chmurka, która zaczyna deszczyć... Na szczęście niezbyt intensywnie i niezbyt długo - straszyły nas takie chmurki jeszcze kilka razy w ciągu dnia. Odżywiały nas przydrożne grusze i jabłonie. W ciągu dnia dużo przejechaliśmy po terenie płaskim, po południu i wieczorem więcej pagórkowatego terenu. Większość trasy wiedzie wzdłuż małych wiosek i terenów rolniczych - mijamy śmierdzące pe-gie-ery, hektary pól uprawnych, wielkie plantacje kukurydzy, ule z pszczołami (inne niż polskie - zazwyczaj jest to szopka pomalowana na różne kolory, każdy z kolorów natomiast ma swoje wejście, swój ul i swój rój). Ktoś sabotuje wyprawę - droga jest zamknięta i z Chropyne zamiast przez Kromeriz musimy jechać przez Kojetin. Ta ostatnia miejscowość trochę nas odstrasza dużymi ilościami osób narodowości cygańskiej. Dojeżdżamy do miejscowości Zdounky, ale szukanie noclegu sprawia problem. W pierwszym domu kobieta stwierdza, że na dole jest boisko i tam mamy dużo betonu na rozbicie namiotu... czy ona kiedykolwiek widziała namiot? Nie mówiąc już o spaniu w nim... [wiem, wiem, zaraz odezwą się fani rozbijania igloo na betonie ;)) W kolejnych domach spotykamy się również z odmowami i odsyłaniem na stadion. Już ponownie opadło morale, kiedy zaczepił nas miły pan i zaprosił do siebie. Fajny ogródek z małym jamnikiem i rudym kotem. Ziemia na ogródku o niebo lepsza od tej na polu namiotowym, za którą zapłaciliśmy... (chodzi o kwestię wbijania śledzi). Do dyspozycji otrzymaliśmy stolik, dostaliśmy również ilości wrzątku potrafiące zaspokoić nawet najbardziej wymagających z nas oraz możliwość skorzystania z łazienki - pozdrowienia dla pana gospodarza (i pani gospodarzowej! :)). Oprócz tego poczęstowano nas pomidorami (kto mnie zna, ten wie, że wcale mnie to nie ucieszyło!) oraz ogórkami kiszonymi. Tym razem sakwy oddaliśmy gospodarzom - w namiotach dużo wygodniej. Przeszkadzał jedynie hałas klimatyzacji pobliskiego budynku.

Czas jazdy: 6h 18min
Dystans dziś: 101,76 km
Dystans razem: 158,23 km
Prędkość średnia: 16,11 km/h
Prędkość max.: 51 km/h