Dzień 45
18.08.2006
Piątek
Start 9:55Paweł obudził się ozdrowiały. Dzisiejszy dzień to głównie jazda przez las. Początkowo kończymy jazdę po szutrze, potem już jedziemy normalnie po asfalcie. Na pierwszym postoju mija nas dziadek na rowerze i pozdrawia słowami, które zrozumieliśmy jako "Joł doł". Od tego momentu często się tak witamy :) Jako że niedługo mamy wjechać do Łotwy, Paweł wydaje całą pozostałą mu estońską walutę na bułki. Kupuje ich aż 6, z czego dwie dla mnie. Chwilę później spotykamy Loisa Jaegera z Austrii. Jedzie z sakwami jak my i chyba przez dobrą godzinę jazdy gawędzimy sobie o wyprawach. Ma na oko 50 lat i mieszka niedaleko przełęczy Katschberg Pass, którą przemierzyliśmy na wyprawie w roku 2004. Na rowerze był po prostu wszędzie! Z ciekawszych miejsc wymienił Jedwabny Szlak, Tybet, Gobi i Iran. Poza tym poleca nam Namibię, Patagonię, Nową Zelandię, Kanadę, Alaskę, Zimbabwe i Madagaskar. Aż się chce podróżować, gdy się słyszy takie relacje!
Mijamy trochę sakwiarzy jadących w przeciwną stronę. Jakimś malutkim przejściem granicznym wjeżdżamy do Łotwy, ale orientujemy się, że Tomek, który gdzieś zniknął, mógł wjechać głównym przejściem. Więc wracamy do Estonii i jedziemy na główne przejście. Tomek faktycznie tam jest. W Łotwie Paweł orientuje się, że nie wysłał kartek, na których ma estońskie znaczki, więc wraca do Estonii wrzucić kartki do skrzynki :) Tym samym przekroczył granicę pięciokrotnie.
Przez Łotwę trasa też jest właściwie zupełnie płaska, tym bardziej, że jedziemy wzdłuż Bałtyku. Jedziemy drogą, która robiona jest na nowo. Są duże fragmenty, gdzie działa tylko jeden pas. Rower jest tu idealnym rozwiązaniem. Łamiemy przepisy, przejeżdżamy na czerwonych światłach, a nawet jeździmy po pasach ruchu będących w budowie. A samochodziarze sobie stoją. Gdzieś na tej drodze mijamy dość świeżo spaloną ciężarówkę. Czasem widać Bałtyk. Ale Bałtyk, jak to Bałtyk - nic specjalnego :)
Po zakupach w łotewskim sklepie zaczynamy szukać noclegu w Saulkrasti. Ku uciesze Marcina, znajdujemy go na budowie, na dość zaśmieconym trawniku. Marcin ma traumatyczne przeżycie jeszcze z wyprawy 2004, z ówczesnego noclegu na budowie (który był zupełnie fajny). Gotujemy sobie makaron z łotewskimi zupami z torebki :)
Dystans: 119.30km
Czas jazdy: 6:06:25
Prędkość średnia: 19.53km/h
Prędkość maksymalna: 31km/h
Poprzedni < > Następny
Początek