Dzień 40
13.08.2006
Niedziela
Start 10:50

Gdy wychodzimy z namiotów, pan z domu obok przynosi nam tacę z kawą. Miły akcent na początek dnia. Ruszamy bez śniadania. Po kilkunastu kilometrach zatrzymujemy się przy pięknej cerkwi Piotra i Pawła w miasteczku Peterhof. Nazwa miasta pochodzi od wielkiego, luksusowego dworu cara Piotra z kompleksem parkowym. Tam też się udajemy. Jedzie się szybko, ale niezbyt fajnie, bo duży jest ruch samochodowy.



W parku zajmujemy strategiczny murek pod piękną cerkwią ze złotym (lub złoconym) dachem. Strażnicy trochę starają się nas przegonić przynajmniej za ogrodzenie, ale udaje im się to dopiero, gdy wrócili Paweł z Tomkiem. Zmianami udajemy się na zwiedzanie płatnej części kompleksu z pięknie utrzymanymi ogrodami, masą fontann i innymi gadżetami.



Dochodzę aż nad morze, skąd co chwilę startuje helikopter służący do lotów widokowych. Marcin jak zwykle nas okantował i musieliśmy na niego czekać, a po powrocie zaserwował jakąś naciąganą historyjkę, że cośtam mu się zdawało. Ale nic to, ruszamy w drogę.
Dalsza jazda jest głównie po płaskim. Nie mijamy nic ciekawego. Senne, zaniedbane rosyjskie miasteczka, pola i lasy. Jedyna ciekawostka to praktycznie zupełny brak oznakowania, dzięki czemu nie udaje nam się pojechać tak jak mamy zamiar i gratisowo nadkładamy 25km. W jednym z lasów palą obcięte gałęzie czy inne chwasty i wszędzie snuje się gęsty dym. Początkowo myśleliśmy, że las płonie. Z nudów rozpędzam się na tym płaskim do 35km/h, żeby nie mieć w statystyce wstydliwej prędkości maksymalnej ;)
Robi się wieczór. Zjeżdżamy do pierwszej lepszej wioski i szukamy jakiegoś miejsca do przenocowania "na gospodarza". Wioska jest z prawdziwego zdarzenia - drogi są tu gruntowe i w dodatku mocno poplątane. Zastanawiamy się, czy uda nam się wyjechać z powrotem na główną drogę ;) W jednym domu nam odmawiają, ale znajdujemy miejsce przy drewnianym, ładnym domu u prawdziwej rosyjskiej babci i dziadka. Jesteśmy częstowani ogórkami i pomidorami, a po rozbiciu namiotów, widząc, że gotujemy sobie dziadoskie chińskie zupki, babcia stwierdza, że ugotuje nam ziemniaki. Pycha! Pierwsze ziemniaki na wyprawie :)
Towarzyszy nam dziki pies i szylkretowy kot.

Dystans: 84.18km
Czas jazdy: 4:39:39
Prędkość średnia: 18.06km/h
Prędkość maksymalna: 35km/h

Poprzedni < > Następny
Początek


Prawa autorskie zdjęć i tekstu zastrzeżone: Marek Ślusarczyk © 2001-2099