Dzień 36
09.08.2006
Środa
Start 10:40Paweł nawet ozdrowiał, więc będziemy mogli jechać w całkiem normalnym tempie. Marcin jeszcze z rana wybiera się do Kirkenes (około 5km w jedną stronę), by pozbyć się koron i zrobić jakieś zakupy. Gdy powoli zbieramy namioty i czekamy na Marcina, widzimy ostatnie renifery na tej wyprawie - dostojnie spacerująca asfaltem para.
Jedziemy na przejście graniczne drogą przez las. Mało kto z przejścia korzysta, choć nawet jest dobrze utrzymane. Rowery zostawiamy na zewnątrz i przechodzimy procedurę biurokratyczną (wypełnienie jakiejś karty wjazdowo-meldunkowej, na której - jak się później okaże - teoretycznie powinniśmy zbierać pieczątki z miejsc, w których nocujemy). Wracamy do rowerów i podjeżdżamy dalej. Tu przychodzi dwójka pograniczników - młodszy rangą każe nam wypakowywać wszystko z sakw, a starszy dostojnie wcina słonecznik :) Pierwsze sakwy przeszukuje w miarę dokładnie, ostatnie już dosyć pobieżnie. Zorientował się, że mamy głównie brudne ciuchy, a nie żadną kontrabandę :) Najbardziej zainteresowała ich srebrna folia ratunkowa, którą Paweł miał w sakwie oraz... poroże Marcina. W sprawie poroża zbiera się cała komisja. Złazi się kilku rosyjskich strażników, którzy debatują nad niewielkim rogiem Marcina i wypytują, po co mu to i skąd to wziął. Przez krótkofalówkę wzywają osoby coraz wyższej instancji, aż w końcu przychodzi jakaś pani bez munduru, która decyduje, że nie można tego wwieźć. Ostatecznie róg, który Marcin wiózł od kilku dni zostaje skonfiskowany. Oczywiście bez żadnego pisemnego potwierdzenia. Pan strażnik najwyraźniej wziął go dla siebie.
W końcu jesteśmy w Rosji! Wzdłuż drogi przez kolejne kilkanaście kilometrów są płoty z drutem kolczastym, co jakiś czas wieżyczki ze strażnikami oglądającymi nas przez wielkie lornety i wyposażonych w karabiny. Czujemy się trochę osaczeni :) Około 10km za granicą w poprzek drogi jest szlaban, a obok jest budka z strażnikami, którzy najwyraźniej kontaktującymi się z ludźmi z przejścia granicznego i upewniającymi się, czy faktycznie wpuszczono nas do Rosji. Zostajemy przepuszczeni dalej. Mijamy później jeszcze jakąś bazę wojskową i dopiero tu zaczyna się w miarę normalna Rosja bez drutu kolczastego.
Droga momentami jest zupełnie nowa, a chwilami zupełnie dziurawa. Ludzie z samochodów i autobusów patrzą na nas jak na UFO (a niektórzy jak na NOL). Krajobraz tutaj to typowa tajga - lasy, głównie iglaste. Zniknęły góry, zniknęły fiordy.
Gdy po raz pierwszy pojawia się widok na Nikiel - pierwsze rosyjskie miasto, zatrzymujemy się nad jeziorem, żeby porobić zdjęcia. Miasto to jedno wielkie blokowisko, a zaraz za miastem znajduje się potężny kombinat metalurgiczny.
Gdy tak stoimy i robimy zdjęcia, podjeżdża do nas śmieszny Rosjanin na rowerze, który właśnie jechał do lasu na jagody. Zagaduje o byle co, opowiada o przyjacielu z St. Petersburga, który przysłał mu małą ikonę (pokazuje nam ją), mówi co trzeba zobaczyć w St. Petersburgu oraz instruuje jak znaleźć w Niklu kantor wymiany walut i wagzał, czyli dworzec. Po długiej rozmowie ruszamy do Nikla, wymieniamy waluty i znajdujemy sklep spożywczy (magazin).
Sklep jest wprost cudownie komunistyczny :) Nie jest zbyt duży, ale obsługują go 4 ekspedientki i kasjerka. Rzeczy na półkach jest całkiem dużo (akurat w tym punkcie daleko mu do komunizmu). Proces zakupów jest niesamowity - u ekspedientek wybiera się rzeczy do kupienia, one wkładają je pod ladę i wypisują karteczkę. W kasie daje się karteczkę groteskowej grubej babie z śmiesznymi okularami (wygląda jakby była przyrośnięta do kasy od niepamiętnych czasów), ona pobiera należność i daje inną karteczkę. Ekspedientki przetargują tą inną karteczkę i wydają zakupy. Zrobiliśmy sobie najbardziej luksusowe zakupy na tej wyprawie - kiełbasy, ruskie słodkie napoje i inne ciekawe rzeczy. Marcin kupił nawet mleko Łaciate (opisane cyrylicą, ale grafika na opakowaniu taka jak w Polsce). Ruszamy w kierunku wagzału. Miasto sprawia wrażenie zaniedbanego. Bloki są takie dość rozlatujące się, drogi dziurawe. Wszędzie pełno pyłu z fabryki. Przy drodze jakieś złomowiska, walące się ogrodzenia i warsztaty. Niepowtarzalna atmosfera rosyjskiego zapyziałego miasteczka. Po drogach jeżdżą oczywiście przede wszystkim Łady, Moskwicze i Wołgi (ale niektóre całkiem nowe).
Wyjeżdżamy za miasto, by trafić na dworzec. Po drodze mijamy popiersia Lenina. Jesteśmy już przy wielkim kombinacie, który wyraźnie się rozsypuje. Wszystko jest przerdzewiałe i zużyte. Dworca nigdzie nie widać. Pytamy jakichś ludzi i okazuje się, że trzeba przejechać dziurawą, żwirową drogą przez teren kombinatu. Chwilami zastanawiamy się, czy nie robią sobie jaj. Marcin nawet jest pewien, że próbują wpuścić nas w maliny.
Ale okazuje się, że faktycznie - tą dziurawą, paskudną drogą dojeżdżamy do całkiem ładnego, odnowionego dworca kolejowego w Niklu. Odjeżdża z niego jeden pociąg osobowy na dobę. Na niego właśnie czekamy. Mamy około 5 godzin wolnego czasu. Gdyby nie kopciło się z stojącej tuż obok wielkiej fabryki, nie uwierzyłbym, że działa. Z trzech kominów leci na przemian czarny i biały dym.
Kolejny ewenement to przydworcowa toaleta - obskurny budynek z drzwiami o wysokości około 150cm. Światła w środku nie ma. Wchodzi się jak do kurnika, tudzież innej szopy. Sam ustęp to po prostu dziura w podłodze.
Późnym popołudniem przyjeżdża na rowerze Siergiej - nasz śmieszny Rosjanin. Przywozi z sobą mapę i inne gadżety. Pokazujemy mu nasze poprzednie wyprawy i gadamy aż do przyjazdu pociągu (czyli chyba do 23:30). Dostajemy na pamiątkę ikonę, którą rano Siergiej nam pokazywał (Matka Boska Kazańska ma nas pilnować na wyprawach). Siergiej pomaga nam władować rowery do pociągu, funduje herbatę na pożegnanie (przyniesiona przez panią konduktor w old-schoolowych szklankach, odgórnie posłodzona :)) Z rowerami nie ma żadnych problemów, gdyż nie ma zbyt wielu pasażerów. Rosyjski pociąg jest świetny. Tak zwany "plackartnyj" - z miejscami leżącymi. Bardzo wygodny, z samowarem (można sobie brać wrzątek w każdej chwili). Noc spędzamy w pociągu, jadąc do Murmańska.
Dystans: 54.73km
Czas jazdy: 3:33:42
Prędkość średnia: 15.36km/h
Prędkość maksymalna: 39km/h
Poprzedni < > Następny
Początek