Dzień 35
08.08.2006
Wtorek
Start 10:50Skończyliśmy jechać dość późno dzień wcześniej, więc i wstajemy późno. Przy składaniu namiotu Tomek z Marcinem rozpoczęli jedną ze swoich licznych kłótni. Tym razem prawie by się pobili, a nawet już zaczynali :) Mamy rotacyjny system noclegów - są dwa namioty i 4 osoby, a kolejność noclegów jest ustawiona tak, że każdy średnio spędza tyle samo nocy w każdym namiocie i z każdym z pozostałych uczestników. Urozmaica to biwaki, tym bardziej, że Marcin i Tomek rozpętują malownicze kłótnie najczęściej, gdy śpią razem. Po spakowaniu wszystkiego, udajemy się na pobliską stację benzynową, przy której jest stolik z ławkami. Co prawda stolik stoi metr od ronda, po którym jeżdżą samochody, ale nie ma tych pojazdów tak dużo, więc sobie siadamy :) Ze stacji bierzemy gorącą wodę do śniadania.
Ruszamy wzdłuż fiordu Varangerfjord w kierunku Rosji, do której wjedziemy nazajutrz. Praktycznie przez cały dzień wiszą nad nami brzydkie chmury, co sprawia, że jedzie się dość monotonnie. Tylko Pawłowi nie jedzie się monotonnie, bo tylna piasta mu się coraz bardziej rozwala i koło mu lata na boki co najmniej 1cm w każdą stronę. Trasa ogólnie jest dziś dość płaska. Jest conieco pagórków, ale bez przesady.
Późnym popołudniem trochę radości dają nam widoki stworzone przez zachodzące słońce - łodzie na jeziorze na tle gór.
Gdzieś w okolicy setnego kilometra rozpoczyna się strefa wojskowa o długości około 10km. Na terenie tym nie można robić zdjęć i nie można się zatrzymywać. Jak na złość, podczas naszego przejazdu przez tą strefę słońce wychyla się zza chmur i są bardzo ładne widoki. Przejeżdżamy obok lotniska cywilno-wojskowego w Kirkenes. Paweł źle się poczuł - jakieś tradycyjne, wyprawowe problemy żołądkowe. Wieczorem szukamy w kilku miejscach noclegu "na gospodarza", ale koniec końców, rozbijamy się na dziko na koniczynie na jakimś żwirowanym placyku na górze ze skrzyżowaniem, na którym rozwidla się droga do centrum Kirkenes i do Rosji (pobiłem chyba rekord uściślania miejsca przy użyciu słowa "na"...). W momencie, gdy znajdujemy miejsce na biwak, Paweł czuje się już zupełnie słabo.
W nocy leje naprawdę wielki deszcz. NAPRAWDĘ wielki. Taki, przy którym miewa się wrażenie, że nieprzemakalny namiot zaraz przemoknie, albo co najmniej krople przebiją tropik na wylot.
Dystans: 125.00km
Czas jazdy: 7:45:38
Prędkość średnia: 16.10km/h
Prędkość maksymalna: 56km/h
Poprzedni < > Następny
Początek