Dzień 31
04.08.2006
Piątek
Start 10:05Od rana towarzyszą nam takie same chmury jak wczoraj. Jazda pod wiatr jest męcząca. Mijamy wiele reniferów, towarzyszą nam praktycznie przez cały dzień. Przed południem dogania nas Szwajcar z Lozanny, który jechał przez Niemcy, promem z Rostocku do Finlandii. W przeciwieństwie do nas, pedałował przez centrum Skandynawii - przemierzył Finlandię. Pod co najmniej jednym względem wyszło mu to na dobre - jeszcze 3 dni temu w Finlandii miał 25°C! Podczas gdy my ciągle mamy 10-15°C już od dawna. Co ciekawe, nie jedzie on z sakwami, ale z przyczepką. Po rozmowie wyprzedza nas i ucieka. Najwyraźniej jest w lepszej formie.
O 13:30 osiągamy kluczowy punkt - tunel pod morzem, którym przedostaniemy się na wyspę Mageroya, na której znajduje się Przylądek Północny (Nordkapp). Przed tunelem nabieramy z Marcinem sił.
Paweł i Tomek wjechali wcześniej. Tunel ma długość prawie 7km i zjeżdża na głębokość 212m pod poziomem morza. Ruszamy. Najpierw 3km szybkiego zjazdu, potem 1km po płaskim i 3km pod górę. Przejazd trwa około 40 minut, głównie ze względu na ten stromy wyjazd z tunelu. Przeżycie absolutnie psychodeliczne. Naprawdę można tam zwariować, głównie ze względu na hałas generowany przez olbrzymie wentylatory znajdujące się u sklepienia tunelu. Co kilkaset metrów są takie wentylatory, ale ze względu na ogólny półmrok w tunelu ledwo je widać. Jadąc mam więc wrażenie, że za mną jedzie jakiś wielki TIR albo co najmniej ląduje samolot. Wyjazd z tunelu to ulga. Później musimy przejechać przez kolejny tunel, o długości 4440m. Ten już nie zjeżdża pod morze, więc nie jest aż taką atrakcją :)
Podczas jazdy momentami mży. W Honningsvag doganiamy Pawła, który leży sobie na ławce nad jeziorem. Zjeżdżamy do miejscowości, by zrobić zakupy w markecie, wracamy na ławkę, gdzie robimy dłuższą przerwę na posiłek, po czym o 17:20 ruszamy w dalszą drogę w kierunku Nordkapp. Zostało 35km. Mijamy lotnisko Honningsvag, kawałek dalej jakiś duży ośrodek wczasowy i rozpoczynamy podjazd przez pustkowie. Nordkapp znajduje się na wysokości 307mnpm. Chwilami zaczyna padać większy deszcz. Z góry wciąż widać lotnisko Honningsvag i nawet ląduje tam jeden samolot. Niemile zaskakuje mnie fakt, że po podjeździe na około 200mnpm, trzeba znów zjechać praktycznie na poziom morza, a dopiero stąd zaczyna się właściwy podjazd. Choć nie wiem, czy można go tak określić, ponieważ jest on bardzo pagórkowaty i co chwilę zjeżdża się w dół, a potem znów podjeżdża pod górę. Na jednym z podjazdów mija mnie duża czarna furgonetka i dodaje otuchy klaksonem z melodią z "Ojca Chrzestnego" :) Po kolejnych kilometrach przez pustkowie, o 20:59 wreszcie osiągam Nordkapp! Co ciekawe - wjazd na teren Przylądku Północnego kosztuje 159NOK (około 80zł) od osoby. Nie dotyczy to tylko rowerzystów :) Na Nordkapp jest budynek przypominający wielkie centrum handlowe - są tu hotele, muzeum, kino (w którym oglądamy świetny panoramiczny film o Nordkapp i okolicy), sklepy z pamiątkami, poczta z własnym kodem pocztowym, kaplica wielowyznaniowa i bary.
W recepcji jest nawet księga, do której wpisują się rowerzyści, którzy tu dojechali. Na parkingu przed kompleksem stoi pełno autokarów, którymi przyjechały stosy ludzi różnych narodowości. Większość jest pełna podziwu dla nas. W sumie niewielu jest rowerzystów jadących na Nordkapp, szczególnie w takiej pogodzie. Przed wyjazdem wydawało mi się, że będzie ich więcej. Co chwilę ktoś pstryka nam zdjęcie, albo chce sobie z nami zrobić zdjęcia. Fotografujemy się oczywiście pod słynnym globusem.
Robi się późno, więc oglądamy teren pod kątem rozbicia namiotu, ale wszystko jest kamieniste. Opuszczamy więc teren Nordkapp i około kilometra dalej znajdujemy niekamieniste miejsce nadające się na biwak. Zaczynamy się rozbijać około północy. Oczywiście nie jest ciemno. Marcin postanawia, że musi jeszcze teraz wrócić na Nordkapp i obejrzeć film w kinie ponownie. Reszta idzie spać.
Niezawodna metoda ustawiania roweru
Dystans: 95.45 km
Czas jazdy: 7:55:16
Prędkość średnia: 12.05km/h
Prędkość maksymalna: 53km/h
Poprzedni < > Następny
Początek