Dzień 27
31.07.2006
Poniedziałek
Start 10:30
Dziś meteorologia już nas nie oszczędziła. Co prawda deszczu nie ma, ale są paskudne chmury. Wszystko wygląda dość blado, przez co jazda wzdłuż fiordu jest monotonna. Droga samochodowa ma dwa świeże tunele, a dla rowerów jest objazd starą szosą. Chyba średnio bezpieczny, bo po całej drodze leżą kamienie - od małych wielkości orzecha, po głazy wielkości arbuza. Miejscami są nawet zwały ziemi wyrzucone przez strumienie. Zauważam w lasach wzdłuż drogi wiele jadalnych grzybów. Co jakiś czas zatrzymuję się, żeby im się przyjrzeć, ale wszystkie są robaczywe. Muszą rosnąć od dawna.
Nikt ich nie zbiera! Niektóre są naprawdę wielkie. Prawie wszystko to jakieś zwyczajne kozaki tudzież podgrzybki, ale niektóre osiągają potężne rozmiary kapelusza zbliżone do 20cm. W Polsce takie nie uchowają się przy głównej drodze :) Jako że dziś poniedziałek, od soboty skończył nam się chleb. Niestety nie przejeżdżamy przez żadną większą wioskę, więc prawie nie ma sklepów. Są jakieś malutkie, ale nie mają chleba... W jednym z nielicznych mijanych podwórek dostrzegam polską przyczepę kempingową na norweskich numerach. Taka zupełnie stara, z tej serii niedużych przyczep, które jeździły nawet za maluchami. Na jednym z postojów spotykam rudego Francuza, który podjeżdża sobie pogadać. Zarośnięty rowerzysta pochodzący ze Strasburga jedzie po Europie już od 2 lat, utrzymując się z malowania domów i innych dorwanych prac tymczasowych. Wiezie bardzo dużo bagażu. Wygląda na obdartego, ale widzę że ma niezły osprzęt w rowerze, mimo iż wszystko co się dało zamalował na czarno. Aktualnie jedzie z Hiszpanii na Nordkapp. Potem ma zamiar jechać z powrotem, by zimę spędzić w cieple. Jak nasze nędzne wyprawy przy nim wyglądają?
By przeskoczyć przez półwysep do kolejnego fiordu, musimy wspiąć się na wysokość 227mnpm. Co ciekawe, na podjeździe robi się paskudnie gorąco. Na przełęczy nad jeziorem jest nieduży parking z wigwamami Saamów - oczywiście znów handlują częściami zamiennymi do reniferów.
Po szybkim i przyjemnym zjeździe znów jesteśmy w ponurym świecie schowanym pod chmurami. Na dole jest większa wieś. Mają tu trzy markety! Na drewnianych ławkach urządzamy ucztę, zdobywszy żywność.
Późnym popołudniem mamy jeszcze chwilę pogody, ale wieczorem wjeżdżamy w naprawdę gęstą mgłę.
Stwarza ona bardzo fajne, magiczne widoki rodem z horrorów. Jakieś czaple czy żurawie odważyły się wyjść na jezioro i brodzą powoli we mgle. Wkrótce robi się pora na znalezienie noclegu - w świetnym miejscu nad samym fiordem (Straumfjord) rozbijamy się na dziko obok plaży z łupków.
Dystans: 102.29 km
Czas jazdy: 6:36:56
Prędkość średnia: 15.46km/h
Prędkość maksymalna: 49km/h
Poprzedni < > Następny
Początek