Dzień 20
24.07.2006
Poniedziałek
Start 8:20
Okazuje się, że nie zauważyliśmy jednego porannego promu i Niemka nam uciekła z samego rana. Dojeżdżamy do miejscowości Ornes z trzema marketami (3 markety w jednej miejscowości to tu rzadkość!). W żadnym markecie nie ma chleba. Jak ci ludzie tu żyją? Chleb pojawia się dopiero około 9:00. Zjadamy kaszkę pod stacją benzynową, Paweł w międzyczasie znajduje sklep rowerowy, wymienia zerwaną linkę przerzutki razem z pancerzem i reperuje manetkę. Reperuje tak intensywnie, że gubi jakieś części :) Nie wszystkie udaje się odnaleźć, ale sprzęt działa jak powinien. W dalszą drogę ruszamy stosunkowo późno.
Pogoda jest nieszczególna. Słońce jest tylko gdy jedziemy kawał pod górę. A tak to głównie chmury. Trasa bez fajerwerków - to co w ciągu poprzednich dni: fiordy, góry, tunele i wielki most. Na jednej z przełęczy w rowie leży dość świeżo rozbity Ford Escort. Gdy robię mu zdjęcie, zatrzymują się jakieś samochody jadące z naprzeciwka myśląc, że potrzebna jest pomoc.
Nocleg znajdujemy na przedmieściach Bodo.
Rozbijamy namioty przy budującym się domu. Tutaj odkrywam, że wyraźne bicie na tylnym kole jest efektem pękającej opony Kenda. Ma zaledwie 2 lata i bieżnik w całkiem niezłym stanie, ale nie mam wyboru i muszę czym prędzej kupić nową.
Dystans: 113.74 km
Czas jazdy: 7:31:00
Prędkość średnia: 15.13km/h
Prędkość maksymalna: 48km/h
Poprzedni < > Następny
Początek