Dzień 16
20.07.2006
Czwartek
Start 6:20
Wstajemy bardzo wcześnie. Nie pamiętam konkretnej godziny, ale po zjedzeniu kaszki ruszamy o 6:20 na przystań. Widać w oddali zbliżający się prom, więc jednak go naprawili (co nie było takie pewne). Niemcy śpią w najlepsze. Jesteśmy jedynymi pasażerami. Prom ma dość krętą trasę - prawdopodobnie omija jakieś mielizny oznaczone latarenkami. Ma też jeden przystanek po drodze. Tu wjeżdżają już jakieś samochody. Sprytnym sposobem unikamy opłaty - usiłuję zapłacić banknotem 1000NOK (nie mam nic mniejszego), a pan kasjer tak wcześnie rano nie ma jeszcze z czego wydać :)
Dalej mamy kawałek płaskiej trasy wzdłuż fiordu. Gdzieś tutaj na samym początku Paweł ląduje z rowerem w rowie po tym jak Marcin wyczynia jakieś cyrki z polowaniem na mój cień, a ja z jego powodu gwałtownie hamuję. Paweł nie wyhamowuje, wjeżdża mi w sakwy i malowniczo wpada do rowu. Potem już nie jest tak płasko - przeskakujemy od fiordu do fiordu. Jedziemy "na głodzie" :) Markety są jeszcze zamknięte i nie mamy okazji kupić niczego na drugie śniadanie. Niebo jest dziś zupełnie niebieskie, więc mamy bardzo ładne widoki na fiordy, góry, przystanie, łodzie rybackie i czerwone norweskie domki.
Musimy nieco zmienić trasę, ponieważ tam gdzie zamierzaliśmy jechać jest znak, że na drogę pospadały jakieś głazy i jest nieprzejezdna. Na skrzyżowaniu na 50-tym kilometrze spotykam starszego, około 60-letniego, siwego sakwiarza. Mówi, że jedzie z Nordkapp, przejechał 1300km i ma za sobą 18 deszczowych dni. Ten jest pierwszy pogodny. Nieźle nam wróży... Ale może nie będzie aż tak źle? Żegnamy się, ruszam w drogę i tu słyszę trąbienie Pawła (dodajmy, że posiada on trąbkę Airzound... dla nieobeznanych - głośność podobna do klaksonu ciężarówki tudzież lokomotywy). Okazuje się, że odkryli market kilometr stąd. Co prawda nie na naszej trasie, ale czego to człowiek z głodu nie robi. Na ławeczce przy markecie urządzamy ucztę (czytaj: zjadamy dużo chleba, niemniej jednak warto zauważyć, że norweskie chleby są bardzo dobre).
Mimo słonecznej pogody temperatura nie przekracza 18°C - ot, środek lata w Norwegii. Piękne, skandynawskie widoki rekompensują temperaturę.
Gdzieś tutaj mijam policyjny radiowóz, którego załoga właśnie wypisywała mandat jakiemuś kierowcy. Jak się później dowiem, mierzyli Tomka prędkość na radarze :) Reszta grupy gdzieś mi uciekła. W pewnym momencie zauważam prom, którym mamy płynąć. Spieszę się jak potrafię, chociaż wiatr w twarz skutecznie mnie hamuje. Myślałem, że nie zdążę na ten prom, ale udało się w ostatniej chwili. Reszta czekała zwarta i gotowa przy przystani (znaczy się siedzieli sobie i coś jedli). Po podróży promem robimy sobie postój na ławkach przy campingu, obok jakichś śmiesznych klatek z kurami. Marcin, korzystając z okazji, że Paweł pompował swojego Airzounda, postanowił dopompować koła. Wyciągając pompkę, wyrywa sobie wentyl i tym samym postój przedłuża się o kolejną godzinę :)
Po przejechaniu kolejnych 20km, skutecznie szukamy noclegu "na gospodarza". Rozbijamy się przy farmie. Uzyskujemy dostęp do kuchni, co znacznie ułatwia ugotowanie makaronu. Wieje bardzo mocny wiatr, usilnie zdejmujący folię z rowerów. Nie pomaga nawet garnek z wodą postawiony na górze - zaraz zostaje zwiany :)
Dystans: 111.32km
Czas jazdy: 7:30:38
Prędkość średnia: 14.82km/h
Prędkość maksymalna: 56km/h
Poprzedni < > Następny
Początek