Dzień 10
14.07.2006
Piątek
Start 10:45
Nie zdążyliśmy się jeszcze dobrze obudzić, gdy przyjeżdża rozklekotanym subaru pani sprzątająca toalety i stara się opieprzyć nas za rzeczy suszące się w kiblach. Średnio jej to wychodzi, bo nie za bardzo zna jakikolwiek język obcy. Pewnie dlatego sprząta kible...
Podjazd jest nawet znośny. Wkrótce roślinność karłowacieje, a później zupełnie znika. Ludzie w kilku mijających samochodach filmują mnie kamerami :) Przez puste, surowe góry poprzetykane strumieniami, jeziorami i rzadką trawą dojeżdżamy do zapchanego parkingu przy punkcie widokowym na Drogę Trolli. Jest tu dużo punktów sprzedaży pamiątek i masa ludzi. Niedaleko naszych rowerów stoi żółty Chevrolet Corvette. Spędzamy tu trochę czasu robiąc zdjęcia, po czym rozpoczynamy zjazd wąską drogą, na której każdy większy samochód ma problemy z pokonaniem zakrętów.
Zjeżdża się bardzo fajnie, z widokami na spadający z góry wodospad i całą dolinę, aż do morza. Po pewnym czasie robi się bardziej płasko, a w końcu zjeżdżamy na poziom morza. Tutaj robimy dłuższy postój na ławeczkach w Andalsnes przy markecie i stacji benzynowej. Gotujemy 12 jajek z marketu, a na stacji benzynowej oddaję do ładowania baterie. Przez chwilę pada deszcz. Wkrótce ruszamy do centrum miasta, gdzie ma być sklep rowerowy z łańcuchem dla Tomka. Tomek kupuje łańcuch za jedyne 159NOK i ruszamy dalej. Najpierw naokoło niedużego fiordu, a potem pod górę. Gdzieś na tej górze zaczyna padać deszcz, a Marcin zrywa linkę przedniej przerzutki. Zrywa niezupełnie, bo przerzutka jakimś cudem trzyma się jeszcze na dwóch stalowych nitkach. Deszcz pada w najlepsze, a my przeprawiamy się kolejnym promem.
Dalej jedziemy w kierunku Molde, przez duży most (tutaj gdzieś ucieka nam Marcin, który znalazł łazienkę z ciepłą wodą i musi umyć włosy). Mostem wjeżdżamy na wyspę, a tu zaczyna się tunel pod wodą kończący się w Molde. Oczywiście jest zakaz jazdy rowerem, ale tutaj już nie mamy innego wyboru. Jazda tunelem pod fiordem to niezapomniane przeżycie, choć niekoniecznie pozytywne w tym przypadku. Każdy mijający nas samochód trąbi (a trąbienie jest niesamowicie głośne przez rozlegające się w tunelu echo). Wystrzał z rury wydechowej jednego z samochodów jest tak głośny, że głośniej się już nie da. W dodatku tunel jest stromy, więc wyjazd spod wody jest męczący. Po drugiej stronie odpoczywamy, a potem zabieramy się za poszukiwanie noclegu "na gospodarza". Po kilku próbach znajdujemy go w domu bez płotu zamieszkiwanego przez faceta z dredami i jego synka spluwającego na ziemię niczym rasowy ziomal. Gospodarz ma fajne sportowe Alfa Romeo i duże Audi z olbrzymimi alufelgami. Gryzą nas upierdliwe meszki. Nad domem przelatują samoloty, bo kilkaset metrów dalej zaczyna się pas startowy lokalnego lotniska. Gospodarz opowiada o festiwalu jazzowym w Molde, który zaczyna się za kilka dni i który zwiększa zaludnienie miasta trzykrotnie. Przed spaniem wypijam pyszną herbatę o smaku zupki - nie chciało mi się wymyć kubka :)
Dystans: 82.97km
Czas jazdy: 5:22:33
Prędkość średnia: 15.43km/h
Prędkość maksymalna: 55km/h
Poprzedni < > Następny
Początek