Dzień 03
07.07.2006
Piątek
Start 8:55
Rano jesteśmy zmuszeni dokończyć paskudny wjazd szutrem bez wody i porządnego śniadania. Po około godzinie osiągamy szczyt i teraz czeka nas zjazd po takim samym szutrze. Momentami jest dość stromo.
Paweł, niedoświadczony jeszcze w jeździe z pedałami SPD w pewnym momencie nie zdąża się wypiąć i ląduje razem z rowerem na jakichś gałęziach w rowie. Kończy się kilkoma zadrapaniami. Marcin wykazuje wyraźne skłonności samobójcze, na prostym odcinku kamienistej drogi osiągając prędkość 52km/h. W momencie gdy kończy się żwirowa droga, pojawia się również rzeka. To pozwala zrobić przerwę na śniadanie w pięknym miejscu. Rzeka płynie po nagich skałach, pieniąc się w kaskadach i wodospadach. Kilkaset metrów dalej widzimy tuż obok rzeki stary, drewniany młyn.
W dalszej części zjazdu znów pojawia się szuter. Tomkowi zeskakuje z roweru jedna sakwa, a później również butelka wody, która przedziurawia się przy upadku. Po pewnym czasie dojeżdżamy do głównej drogi. Przejeżdżamy odcinek głównej drogi, a potem skręcamy w jakąś rowerową do lasu. Nie była to zbyt dobra decyzja, ponieważ droga prowadzi jakimś stromym szutrem. Znowu...
Trasa jest dosyć pagórkowata. Na jednym z podjazdów wyprzedza mnie jakaś babcia (nie żebym się tłumaczył, ale ona nie miała 25kg bagażu!). Spada kilka kropli, ale na szczęście deszcz tylko nas postraszył i zniknął. W lesie stoi sobie samochód z polską rejestracją z folią na siedzeniach. Podejrzane, bo wcale nie jest nowy :) Namioty wieczorem rozbijamy na jakimś zarośniętym, kamienistym placu nad dużą rzeką. Paweł wymyślił znakomitą metodę przytrzymywania odpadającego plastra - rękę razem z plastrem obkleił dookoła taśmą klejącą.
Dystans: 106.54km
Czas jazdy: 7:19:11
Prędkość średnia: 14.55km/h
Prędkość maksymalna: 58km/h
Poprzedni < > Następny
Początek