Dzień 01
05.07.2006
Środa
Start 18:05

W terminalu w Balicach panuje niesamowity tłok. Początkowo nie ma szans przedostać się z rowerami do odprawy bagażu, która jak na złość znajduje się na samym końcu budynku. Odprawa, wbrew obawom, przebiega bezproblemowo. Najpierw próbują nas zmusić do opakowania rowerów, ale gdy zapewniamy, że rowerom nic się nie stanie, pozwalają nam nadać nieopakowane (choć oczywiście musimy przekręcić pedały do środka, przekręcić kierownice oraz spuścić powietrze z kół). Wylatujemy trochę później, niż wskazywał rozkład lotów. W oczekiwaniu na wpuszczenie do samolotu zdążyliśmy się założyć z Marcinem o to, czy Tallinn jest prosto na północ od Rygi (tak twierdziłem ja), czy też bardziej na północny wschód (tak uważał Marcin, który w ten sposób przegrał pączka i chipsy do kupienia w Norwegii :))



Lot linią Norwegian przebiegł bezproblemowo. Na olbrzymim lotnisku Gardermoen 35km za Oslo czekamy dość długo na przyjazd bagażu. Rowery przywozi facet na wózku. Leżą jeden na drugim dość byle jak. Jeśli nie liczyć skrzywionego koszyka na bidon, mój rower dojechał cały. Marcinowi zarysowali ramę, Paweł i Tomek na nic nie narzekają. Ruszamy dość okrężną (jak się później okaże) drogą wokół lotniska. Norwegia prezentuje się tak jak prezentować się powinna - mijamy dość rzadko rozrzucone czerwono-bordowe domki, zazwyczaj z dość dużym gospodarstwem. Otaczają nas głównie pola i lasy. Pierwsze spostrzeżenie: jeździ tutaj niezwykle dużo amerykańskich vanów, pickupów oraz dżipów takich jak Chevrolet Starcraft, Chevrolet Tahoe, Ford Econoline i inne. Pod wieczór prawie nie ma samochodów, jedziemy wzdłuż rzeki przez las pod górę, w kierunku Honefoss. Nastaje wieczór, więc zaczynamy się rozglądać za noclegiem. Nie mamy wody, więc szukamy jakiegoś domu, bo jak na złość rzeka gdzieś się oddaliła, a tutaj jest jedynie jakieś jezioro. W napotkanych domkach pozwalają nam rozbić namioty w pobliżu, ale wodociągu nie mają, więc musimy wziąć wodę z jeziora. Nie zaszkodziła :)



Na polankę, gdzie mamy rozbite namioty przyłażą jakieś ciekawskie owce, ale dzielnie je przeganiamy. Niestety nie da przegonić się paskudnych maleńkich muszek, które niemiłosiernie gryzą, zmuszając nas do wczesnej ucieczki i zjedzenia zupek w namiotach (wodę ugotowali nam w pobliskim domku, ponieważ nie mamy jeszcze gazu, którego nie wolno było przewieźć samolotem). Zaskakuje nas biała noc. Nie myśleliśmy, że nawet w okolicy Oslo w nocy nie robi się ciemno.

Dystans: 38.22km
Czas jazdy: 2:26:28
Prędkość średnia: 15.65km/h
Prędkość maksymalna: 50km/h

Początek < > Następny


Prawa autorskie zdjęć i tekstu zastrzeżone: Marek Ślusarczyk © 2001-2099