Dzień 34
12.08.2007
Niedziela
Start: 10:25
Zostaję zaproszony na śniadanie do domu - pełny luksus, same pyszności. Clayton jest strażakiem w Calgary. Jest tu też jego żona i dwóch synów: Rylan i Jasper, w wieku około 4-6 lat. Pochodzą z Holandii. Clayton nie poleca drogi przez indiański rezerwat, którą zamierzałem jechać. Ponoć nikt tam nie utrzymuje dróg, nie ma oznakowania i nie wiadomo, czy w ogóle wolno tam wjechać. Przejeżdżam więc kawałek dwupasmówką, a potem do Calgary wjeżdżam przez przedmieścia.
Zjadam drugie śniadanie na ławce przy ścieżce rowerowej nad jeziorem Glenmore Reservoir, po którym pływają łódki i żaglówki. Po drugiej stronie jeziora jest wesołe miasteczko - "Heritage Park". Rozkładam namiot na trawie, żeby się porządnie wysuszył, bo nie będzie już używany. Słonko przyświeca.
Nie mogę się połapać w rozjazdach w Calgary. Chcę przekroczyć rzekę Bow River, żeby wjechać na dróżkę rowerową biegnącą wzdłuż niej, ale przypadkiem wjeżdżam na czteropasmową (w porywach do sześciu) autostradę Deerfoot Trail. Tragedia! Pobocze jest usłane szkłem, ciężarówki śmigają jedna za drugą i muszę jeszcze kawałek przejechać wiaduktem, na którym pobocze ma 30cm. Po dwóch kilometrach koszmaru na szczęście jest jakiś zjazd.
Stąd już trafiam na drogę rowerową, której szukałem i obok zoo dojeżdżam do centrum Calgary.
Fotografuję wieżowce, a potem wjeżdżam na wzgórze po drugiej stronie rzeki, żeby zrobić zdjęcie z innej perspektywy. Najpierw z Rosedale i Crescent Heights robię zdjęcia w kierunku centrum, a potem przemieszczam się na wschodnią stronę wzgórza i fotografuję samoloty podchodzące do lądowania na Calgary International Airport.
Tu orientuję się, że zrobiło się późno i ruszam pędem do polskiego kościoła, który wygląda jak wielki indiański wigwam.
Po mszy pedałuję w świetle słońca zachodzącego nad rozległymi pustymi wzgórzami Nose Hill Park. O zmierzchu osiągam dom państwa Toporów, jestem miło powitany przez panią Topór i jej mamę. Wyprawa po przejechaniu 2600 km oficjalnie dobiega końca.
Czekamy około godziny, aż zupełnie po ciemku przyjeżdża Gosia z Pawłem. Podobno trochę mieli problemy z odnalezieniem domu w zawiłościach dzielnicy, ale jak widać dali radę.
Dystans dnia: 91.64 km
Czas jazdy: 6:07:00
Średnia prędkość: 14.98 km/h
Prędkość maksymalna: 45 km/h
Poprzedni < > Następny