Dzień 24
02.08.2007
Czwartek
Start: 10:45
Przenosimy się do centrum Golden, gdzie robimy zakupy w Sobey's. Później udajemy się do jakiejś kafejki prowadzonej przez skośnookich. Gosia i Paweł robią wjazd z laptopem, żeby sprawdzić Miles and More. Gosia ma przykre wspomnienia z kilkudziesięciu godzin w pociągach i chcieliby pokombinować z samolotami. Nic konkretnego nie wynika, więc ruszamy w drogę. Ja jeszcze podjeżdżam na stację benzynową nabyć doładowanie telefonu. Po opuszczeniu stacji nie mogę nigdzie znaleźć Parysów. Stwierdzam więc, że zapewne ruszyli w drogę i sam wsiadam na rower. Z Golden od razu zaczyna się paskudnie stromy podjazd w kierunku przełęczy Kicking Horse Pass. Słonko dopisuje, więc podjazd nie jest przyjemny. Z podjazdu dostrzegam malutkie sylwetki Gosi i Pawła - jak się okazuje, korzystali z telefonu i dlatego ich nie znalazłem.
Po nieuzasadnionym podjeździe, droga wraca na poziom rzeki. I tak się jedzie w górę i w dół, w górę i w dół. Widoki piękne, ale te ciągłe podjazdy są dobijające! W pobliżu latają wielkie ptaki drapieżne. Gdzieś tu wjeżdżamy do Parku Narodowego Yoho. Krajobrazy Gór Skalistych pod bezchmurnym niebem są niesamowite. Im bliżej przełęczy, tym trasa robi się rozsądniejsza - bez zbędnych zjazdów, łagodnie w górę. Góry w świetle zachodzącego słońca zyskują dodatkowego uroku.
Dojeżdżamy do campingu, który jest pełny (tabliczka przy wjeździe tak twierdzi). Trochę to problem. Znajdujemy jakieś jedno miejsce, które jest teoretycznie wolne (na słupku z numerem miejsca nie ma karteczki z rezerwacją). Zaczynamy się rozkładać, ale podjeżdża wielki biały camper, Niemiec z faszystowską satysfakcją mówi, że ma rezerwację, pokazuje świstek i grzecznie prosi, byśmy się zwinęli. Na szczęście Gosia wcześniej dogadała się z jakąś panią, która zajmowała dwa miejsca, a nie za bardzo z nich korzystała. Dołączamy więc do tej ekipy, zajmujemy jedno ich miejsce i zwracamy pieniądze za jedną noc.
Rozbijamy się grzecznie, ale w czasie kolacji podjeżdżają strażnicy parku narodowego (obsługujący też pola namiotowe) i po raz pierwszy mamy do czynienia z niemiłym Kanadyjczykiem. A raczej Kanadyjką, bo pan strażnik jest w porządku, natomiast pani strażniczka chyba naoglądała się westernów. Przesłuchuje zarówno nas jak i ekipę, która udostępniła nam miejsce. Wszystko mówi takim tonem, jakby co najmniej odkryła próbę zamachu na prezydenta, ale druga ekipa na szczęście jest w porządku. Mówią, że znają nas od dawna i inne takie, a pani strażniczka chyba straciła okazję na przeniesienie do FBI, więc wraca do samochodu. I tak by jej nie przenieśli, bo w Kanadzie nie ma FBI, he he...
Dystans dnia: 69.26 km
Czas jazdy: 5:03:23
Średnia prędkość: 13.70 km/h
Prędkość maksymalna: 67 km/h
Poprzedni < > Następny