Dzień 16
25.07.2007
Środa
Start: 8:50

Przez cały dzisiejszy dzień przeganiamy się wzajemnie z Adrianem (tak ma na imię nasz Szwajcar). Z rana podjeżdżamy na przełęcz Messiter Summit. Nie jest wysoka (jakieś 100m przewyższenia), ale męcząca, bo gorąco. Dalej jest w miarę płasko. Góry są zalesione, więc oszałamiających widoków nie ma. Co najwyżej ciekawe znaki drogowe i wagony do liczenia w pociągach.



Jedziemy aż do pierwszego rest area, czyli 57km właściwie bez przerwy. Następne ma być na 95 kilometrze (zawsze pisze za ile kilometrów jest następne miejsce postojowe), ale jest dopiero na 102, więc trochę się przejechaliśmy :-) Droga trochę odeszła od rzeki, toteż trasa zrobiła się bardziej pagórkowata. Zjeżdżamy do miejscowości Clearwater zrobić zakupy. Robi się już ciemno, ale jedyny camping jaki widzimy, to jakiś podejrzany przy polu golfowym. Decydujemy, że jedziemy dalej i przejeżdżamy kolejne 20km w miarę płaskiej drogi. Dojeżdżamy do Little Fort, gdzie rozbijamy się na prywatnym campingu. Dziw nad dziwy - latają tu kolibry. Podobno przylatują aż z Meksyku w kwietniu z jakimś ciepłym prądem powietrznym i w ten sam sposób wracają na południe we wrześniu czy październiku. Po raz pierwszy w cenie miejsca na namiot mamy drewno na opał, więc rozpalamy sobie ognisko, żeby odpędzić komary.



Camping znajduje się przy samej rzece. Na brzegu stoją worki z piaskiem (właściwie tuż przy naszym namiocie). Obsługa campingu jest zaskoczona, że nie mamy co zrobić z jedzeniem (w sensie antyniedźwiedziowo-antyszopowym). Dostajemy starą lodówkę turystyczną i nawet wszystko udaje się do niej wepchnąć.

Dystans dnia: 142.72 km
Czas jazdy: 8:00:23
Średnia prędkość: 17.82 km/h
Prędkość maksymalna: 50 km/h

Poprzedni < > Następny


Prawa autorskie zdjęć i tekstu zastrzeżone: Marek Ślusarczyk © 2001-2099