Dzień 15
24.07.2007
Wtorek
Start: 12:25
Po śniadaniu składającym się z jajecznicy, bekonu i parówek podejmujemy decyzję o dalszych losach wyprawy - ja z Pawłem przejadę do Kamloops na rowerach (mapa sugeruje, że to odległość 320km), a za trzy dni Gosia zostanie dostarczona autokarem Greyhound wraz z rowerem. W międzyczasie odpocznie i zregeneruje kolano.
Ruszamy dziś dość późno, ale pogoda nam sprzyja. Słonko świeci. Trasa również sprzyja, ponieważ większość jazdy do Kamloops będzie biegło lekko w dół rzeki. Otacza nas głównie las, choć momentami widać także porządne góry.
Rozmawiamy z Szwajcarem jadącym w tym samym kierunku. Po 71km doganiają nas samochodem pan Kozakiewicz z Gosią. Otrzymujemy zestaw dodatkowych wskazówek jak dotrzeć do polskiego księdza Karciarza w Kamloops. Robimy postój na typowym "rest area" - parkingu z ławkami. Ten jest o tyle ciekawy, że cały trawnik jest tutaj podziurawiony przez susły tudzież gofry, które biegają tu i ówdzie. Nawet są specjalne znaki "uwaga na dziury gofrów".
Kawałek dalej dostrzegamy czarnego niedźwiedzia stojącego sobie nieruchomo pod billboardem. Przez chwilę aż myślałem, że jest sztuczny, bo miewają i takie sztuczne, ale z bliższa widać, że żywy.
Robi się wieczór, więc zatrzymujemy się na campingu w Blue River.
Do miejscowości wjeżdża się obok małego lotniska, które jest właściwie zupełnie nieogrodzone, mimo iż normalnie lądują tu samoloty. Na campingu rozbijamy namiot przy Szwajcarze, dzięki czemu płacimy tylko pół ceny :] Zamiast szafki antyniedźwiedziowej, jako schowek funkcjonuje stojąca na zewnątrz stara lodówka.
Dystans dnia: 96.20 km
Czas jazdy: 5:08:42
Średnia prędkość: 18.69 km/h
Prędkość maksymalna: 53 km/h
Poprzedni < > Następny