Dzień 14
23.07.2007
Poniedziałek

Pierwszy raz w historii wypraw mamy dzień przerwy. Z Gosi rozciętym kolanem chyba lepiej nie jechać. W sumie dobrze na tym wychodzimy, bo przez pół dnia paskudnie leje. Dzięki przerwie kończę czytać "Ubika". Na obiad - naleśniki, które Paweł potrafi obracać na patelni przez podrzucanie. Późnym popołudniem przyjeżdżają do Valemount prawowici lokatorzy domku. Są państwo Kozakiewicze, ich synowa i zestaw dwujęzycznych wnuków (Oliwia, Łukasz, Paweł). Robimy wycieczkę samochodem do mariny nad jeziorem Kinbasket, gdzie jeszcze nie byliśmy. Pogoda wciąż jest groźna, ale już nie pada.



Wieczorem pyszna obiadokolacja, opowieści o Chomiczówce i innych rzeczach, a potem do spania.

Poprzedni < > Następny


Prawa autorskie zdjęć i tekstu zastrzeżone: Marek Ślusarczyk © 2001-2099