Dzień 5
14.07.2007
Sobota
Start: 9:40



Chociaż burza nie była krótka, rano niebo jest niebieskie i kałuże dość szybko znikają. Do przejechania zostaje nam jeszcze kawałek jedynej ścieżki rowerowej tej wyprawy :) Trochę z rana plączemy trasę, bo nie jest jasne, gdzie trzeba jechać, gdy ścieżka przecina drogę.



Dalej jedziemy więc normalną drogą. Urządzamy sobie postój w bardzo przyjemnym miejscu, na ławce przy niedużym strumieniu z wodospadem.



Kawałek dalej kolejny postój, na zdjęcia - przy Barrier Lake. Tutaj znów jest pełno owiec amerykańskich.



Systematycznie zjeżdżamy do Trans-Canada Highway. Robi się coraz cieplej. Gdy wyjeżdżamy na autostradę, suchy wiatr uderza nas w twarze. Upał 34°C jest nie do zniesienia, szczególnie w połączeniu z wiatrem, który nie chłodzi. Dzisiejsza część trasy wyprawy to jeden z najpaskudniejszych kawałków wszystkich naszych wypraw. Jest prawie tak nieznośnie jak na Litwie.



Niedługo potem odbijamy na drogę równoległą od autostrady. W jakiejś niedużej miejscowości kupujemy jedzenie na stacji benzynowej i udajemy się pod most. Płynie tam rzeka, ale aktualnie wody nie ma zbyt dużo, więc jest pełno miejsca na kamieniach, gdzie można rozłożyć karimaty i wypocząć, przeczekać ten nieznośny skwar. Niedaleko jest most kolejowy, którym przejeżdżają od czasu do czasu składy Canadian Pacific Railway.
W końcu trzeba ruszyć dalej, w kierunku Canmore, gdzie zamierzamy zrobić porządne zakupy, bo to większe miasteczko. Dalej jedzie się dość paskudnie, ale już nie odczuwam aż takiej strasznej niemocy jak wcześniej. W Canmore Paweł zalicza glebę na światłach na skrzyżowaniu. Nie zdążył się wypiąć z pedałów. Zaraz wybiegają kierowcy z samochodów, ale opanowujemy sytuację. Kawałek dalej znajdujemy porządny market. Kupujemy kawałki arbuza i inne rzeczy. Robi się już dość późno. Jest 19, a chcemy dojechać do Banff (to jakieś 25km). Niedaleko za Canmore jest wjazd na teren Parku Narodowego Banff. Kupujemy przepustkę roczną dla grupy osób, bo taka się najbardziej opłaca w naszej sytuacji (więcej niż 7 dni w parkach, więcej niż 2 osoby). Kosztuje to około 130CAD. Pani w kasie ostrzega nas, żebyśmy bardziej uważali na samochody niż na niedźwiedzie, ponieważ w zeszłym tygodniu kilka osób zginęło na drogach parku. Trans-Canada Highway w tej okolicy to normalna, dwupasmowa autostrada. Nią właśnie jedziemy do Banff. Za nami są potężne czarne chmury. Zapowiada się ulewa, ale jakimś cudem nie pada.
W Banff kierujemy się na camping, który, jak się okazuje, jest zupełnie wysoko na górze, jakieś 100m nad miastem. Dojeżdżamy tam po ciemku. Camping jest olbrzymi, bardzo głośno tutaj. Co chwilę przyjeżdżają tu dostawcy pizzy, wracają taksówkami jacyś ludzie z miasta. Poza tym latają duże ilości komarów!

Dystans dnia: 93.74 km
Czas jazdy: 6:44:02
Średnia prędkość: 13.92 km/h
Prędkość maksymalna: 56 km/h

Poprzedni < > Następny


Prawa autorskie zdjęć i tekstu zastrzeżone: Marek Ślusarczyk © 2001-2099