Dzień 13
13.08.2005
Sobota
Start: 9:20
Na śniadanie zostajemy zaproszeni do gospodarzy. Przy domu hodują pełno kaktusów. A do tego dwa duże psy, które ciągle na nas szczekają (jeden w końcu przestaje i robi się przymilny, szczególnie przy śniadaniu). Dom jest bardzo ładny - ciekawy i staroświecko wystrojony. Po pożegnaniu z gospodarzami i otrzymaniu pożegnalnych ogórków wracamy pod górę do Prats-de-Mollo, uroczego miasteczka pełnego stromych uliczek i zaułków.

Tutaj trochę się szwędamy. Idziemy nawet do fortu, a raczej na jego mury, gdyż do samego fortu płaci się wstęp i robimy stamtąd dużo zdjęć - piękny widok ukazujący kształt średniowiecznego miasteczka.

Ciekawostką są piętrowe groby na miejscowym cmentarzu - niczym bloki mieszkalne.
Rozpoczynamy podjazd na przełęcz później niż byśmy tego chcieli, jednak uroda miasteczka nam to wynagrodziła. Niełatwo pedałować, bo jest naprawdę ciepło. Po drodze mamy krótki postój na przełęczy o wysokości 1185mnpm. Trochę nas mapa oszukuje, bo po tej "przełęczy" ma być stromy zjazd, a jest właściwie płasko, a potem już podjazd na główną przełęcz - Col du Ares. Tutaj robimy już dłuższy postój uświetniony ogórkami. Co ciekawe - po stronie francuskiej tabliczka twierdzi, iż znajdujemy się na wysokości 1513mnpm, natomiast po hiszpańskiej jak byk stoi: 1610mnpm.

Załóżmy, że mieści się w granicach błędu pomiaru :] W pewnym momencie podchodzi starszy, grubawy człowiek i zaczyna coś do nas nawijać po francusku. Paweł automatycznie mówi po polsku "Nie rozumiem", na co Francuz automatycznie mu odpowiada: "Nie rozumie pan?". Jak się okazało trafiliśmy na Polaka, który od dzieciństwa mieszka we Francji.
Zjazd z przełęczy jest całkiem fajny, ale momentami szosa jest fatalnie dziurawa. Ogólnie mamy dużo z górki, ale niedługo potem dojeżdżamy do głównej drogi, która raz podjeżdża, raz zjeżdża, więc trochę popedałować trzeba. W Vic robimy dłuższy postój późnym popołudniem - piękne miasto z wspaniale odnowionym rynkiem i ładną katedrą św. Justa (której zewnętrzna strona jest w remoncie). Jest tu interesujący pan policjant, który najpierw zabrania nam jeździć na rowerach, a potem każe je sprowadzić gdzieś na bok, gdy stanęliśmy na środku rynku (psuły widok? kto go tam wie...).

Z Vic przejechażdżamy jeszcze kawałek, głównie drogą samochodową. Na jednym z rond ma miejsce tradycyjny zamach na życie Pawła (skręt w prawo przed nosem). Paweł trochę kombinuje, żeby pojechać bocznymi, ale nie wychodzi nam to na dobre, bo więcej jeździmy tam i z powrotem niż na tym zyskujemy. Gdy robi się ciemno, szukamy trochę noclegu w jakiejś miejscowości, ale jest tu camping, na który chcą nas posłać. Rozkładamy się więc na łące przy torach za miejscowością. Bez namiotów, pod gołym niebem.
Dystans: 121.58km
Czas jazdy: 6:58:45
Prędkość średnia: 17.42km/h
Prędkość max: 54 km/h
Poprzedni < > Następny